Wylosuj mnie, zbaw mnie
05:35
1
Przez wąskie, małe usta Trwania wrzucam osobno, po kolei, rozmienione na drobne sedno. Osobno, po kolei, ląduję na dnie w automacie do życia. Pierwsza runda gry w nic. Wybieram sobie twarz na podobieństwo człowieka i wybieram sobie określenie na podobieństwo imienia.
Stopą, na fluoroscencyjną miazgę, rozcieram twarze przeszkodom.Wyjadam mózgowia, poszerzam się w obwodach, pękam w szwach, nabieram super mocy, oczy wymieniam na punkty. Czołem rozbijam skorupy gwiazd, pożeram ich błękitne dzieci. Między zębami zalegają mi złote warkoczyki pomyślności. Skóra roluje się na ciele. Cienie zatapiają we mnie swoje kły, uciekam. Tracę się z zasięgu wzroku, spadam. Radosna melodyjka z głośniczka opiewa moją śmierć. Plastikowa kuleczka zamyka mnie, ląduję wśród milionów innych przegranych zawodników. W jednorundowej grze o nic. Normalności, krzyczę. A potem podnieca mnie efekt echa, jaki wywołać mogę dowolną ilość razy.
Kiedy będę miała trzydzieści lat, nie zmieszczę się w swoje metafory. Wyśmieję w twarz dwudziestolatkę. Wyrosnę z siebie. Wylinieję z młodzieńczej naiwności. Osiwieję z szarości. Wyłysieję z włosów, jakie dziś dzielę na czworo. W każdej mojej zmarszczce zastygnie mądry cytat. Wypruję linie papilarne, uszyję sobie dziecko. Przed drzwiami do rozumu położę wycieraczkę. Marmurowe lwy i videofon. Na etat kamerdynera przyjmę zdrowy rozsądek.