Dlaczego nie warto walczyć?

Byłam wczoraj na warsztacie dla kobiet. Warsztat jak warsztat - sporo wartościowej wiedzy, choć nie wszystko mi się do końca podobało, ale czerpię tyle, na ile czuję.

I było na tych warsztatch pewne ćwiczenie, w trakcie którego w oczach pewnej dziewczyny zobaczyłam taką smutną mieszankę takiej naturalnej potrzeby bliskości i oddania się, a jednocześnie strachu i chęci walki. I myślę sobie, że tak wiele kobiet dzisiaj cierpi w ten sposób.

Chcemy mieć silnego mężczyznę, chcemy, by ktoś się nami opiekował, chcemy ufać, być kochane, wspierane. I to jest naturalne i uważam, że właściwe.
Nie rozumiemy jednak, dlaczego to się nie pojawia.
Nie rozumiemy, że nie możemy oczekiwać tego od mężczyzn, zanim nie nauczymy się im na to pozwalać. Nie rozumiemy, że to wszystko od nas zależy.
A z biegiem lat jest coraz trudniej.

Bo gromadzą się nasze doświadczenia, złamane serce i to przekonanie, że ze wszystkim musimy sobie radzić same. Budujemy w sobie takie sztuczne, niemądre 'poczucie godności'. Wydaje nam się, że musimy walczyć o to, aby nas szanowano. A prawdziwe poczucie godności nie ma nic wspólnego z walką...
Dlaczego to jest takie trudne do zrozumienia i uwierzenia? Pewnie dlatego, że nie mamy dobrych wzorców. Nie widzimy tego, że kobieta, która walczy o szacunek i pozycję działa jak mężczyzna.
Ale każdy z nas gdzieś tam widział lub zna taką kobietę, która nigdy się z nikim nie wykłóca, jest raczej spokojna, ale każdy ją jakoś lubi i szanuje. Ona zazwyczaj jest łagodna, mądra i z reguły radosna. Każdemu przy niej się dobrze przebywa.

Czy to znaczy, że powinnyśmy być cichymi myszkami i jakimiś mimozami bez własnego zdania? Absolutnie nie. Chodzi tylko o sposób, w jaki siebie wyrażamy i o co tak naprawdę my walczymy.

Na swoim przykładzie doskonale widzę, że im bardziej ja odpuszczam walkę o przetrwanie i oddaję to w ręce mojego mężczyny tym lepiej nam się wiedzie. Pozwalam mu się realizować, mówię o swoich marzeniach dając motywację do działania. A sama? Staram się tworzyć dla niego środowisko, w którym on się odnajduje. Zajmuję się domem, biorę na siebie rzeczy organizacyjne i to wszystko działa coraz lepiej. Czy to znaczy, że nie pracuję i nie realizuję swoich pasji? Absolutnie nie ;)
Ale w porównaniu do tego, co było półtorej roku temu...
Nie pracuję na noce i nie zaharowuję się do upadłego za naprawdę nędzne pieniądze... pracuję dużo mniej, robię to, co kocham, realizuję się w tym i jeszcze płacą mi dużo więcej.
Wspieram swojego ukochanego, on też robi to, co kocha, a nasza sytuacja ciągle się poprawia :)
Kochamy się i rozumiemy coraz bardziej. Minął ponad rok, minął okres radosnego zauroczenia i burzy hormonów, a my coraz bardziej zakochani. Znaczymy dla siebie coraz więcej.
A to wszystko wynika z tego, że świadomie budujemy coś wspólnie, akceptujemy swoje role
i pozwalamy sobie na to, by naturalnie się w nich odnajdywać.

Skąd wziąć takiego faceta, zapytacie... Ech. O ile mężczyzna, którego wybierzecie nie jest skończonym idiotą - 'nada się'. Jeśli tylko przestaniecie walczyć, obdarzycie go zaufaniem i miłością i będziecie go wspierały. Nie oczekiwały, lecz dopingowały. Nawet, jeśli upuszczono Was 1000 razy wcześniej to musicie zaufać, że on Was złapie. Nie bójcie się.
Bo każdy mężczyzna może stać się wszystkim, o czym marzysz, jeśli tylko mu na to pozwolisz.
Tak pięknie został stworzony ten świat.


3 komentarze:

  1. Ha ! Doczekałem się, - serdeczności Wam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja już znalazłam :) Sporo rzeczy trzeba było dopracować, ale teraz jest tak, jak być powinno :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 SEKRETY KOBIECOŚCI , Blogger